Rodzinny zespół pink-folkowy
This work is licensed under a Creative Commons Attribution 4.0 International License.
Kręć się płyto, kręć wesoło. Bumtralala! Graj nam w koło!
Recenzje:
Film dokumentalny przedstawiający prace nad płytą.
Obsada:
Mateusz Nowicki: instrumenty perkusyjne produkcji własnej
Muzyka i aranżacje: Bumtralala
wyszedł pszczelarz za stodołę
bo zatęsknił za swym rojem
za stodołą stały Ule
pszczelarz aż zakwilił z bólu
pszczelarzowi ból drze duszę
żalu nic już nie osłodzi
pszczelarz przeżywa katusze
bo o Ule tutaj chodzi
"wy jesteście takie piękne
pracowite i puchate
małomówne wielkoduszne
osładzacie mi herbatę
macie takie długie nóżki
płaskie brzuszki duże oczy
jak tu się w was nie zakochać
jak nie zauroczyć"
pszczelarzowi ból drze duszę
żaru nic już nie ostudzi
pszczelarz przeżywa katusze
bo przy Ulach ruję czuje
i nie ma finału
Maleńka dziewczynka z czerwoną kokardką
w purpurowej sukieneczce
tańczyła tak boso pośród kropli rosy
wicher plątał lniane włosy
Ale ona nie wiedziała że urośnie taka mała
że jej domem płatki maku po pałacach ani znaku
Ale ona nie wiedziała że pan chrabąszcz śliska łapa
posłuchawszy mamy taty rzuci ją spod nieba w krzaki
Maleńka dziewczynka w czerwonej sukience
z kokardeczką poszarpaną
leciała z niebiosów w otchłań złego losu
uderzając w liść łopianu
I wciąż jeszcze nie wiedziała czemu jest tak strasznie mała
i cóż za jeziora mętne patrzą na nią tak namiętnie
Nic a nic nie przypuszczała że to chłopiec modrooki
co pochwyci ją w ramiona i uniesie nad obłoki
Wschodzi słoń
w nieboskłon
ślepia mruży
zwierz ten duży
randoluty
ranie snu
nie świeć w gębę
tak bezwzględnie
Wschodzi słoń
w nieboskłon
stroszy uszy
zwierz ten duży
randoluty
tanie snu
zajdź za chmurę
nie za skórę
Wschodzi słoń
w nieboskłon
kręci trąbą
na okrągłąbie
niebieski zombie mgieł
wzleć w przestworze
heliostworze
Pędzą goście nieproszeni
We łzach tańczą nagie miecze
Strumień burzy się i pieni
A w ogrodzie więdnie kwiecie
Nie bój się syneczku nie bój
Schowam cię głęboko w lesie
W czarne gęste sploty nocy
Wiatr otuchę ci przyniesie
A gdy ogień walki zgaśnie
Pobiegniemy razem w pole
Taniec wśród pachnących kłosów
Wynagrodzi nam niedolę
To fikcja tofi film
fikuśne deżawi
telenowela lajf
miękki mentalny Mars
to fikcja tofi film
celuloidowy cyrk
z cukrowej waty mózg
rozmiękły zmyślny plusz
alabastrowa Ginewra
rozpuszcza zalotnie rzęsy
gdy światłoczuły Lancelot
przeszywa ją wzrokiem jak lancą
i pędzą na pięknym rumaku
w szerokie horyzonty
gdzie Kichot gran z Sancho Pansą
a Tarzan tańczy z King Kongiem
Rumcajs kica Hanka hula
z Drzewcem droczy się Dracula
Calineczka tyje w oku
Smok wygina się w amoku
Kot pogubił w tańcu but
Janko skradł Antkowi dłuto
Jaś prowadzi w las Małgosię
a ja nie mogę spać
Pośród lepkich bagien
płowych traw kędziorów
gdzie ogników błędnych tańczące jęzory
tam gdzie kości białe
pleśnią mchu zakryte
co noc się schodziły senne upiornice
mary czarnozębne co władają snami
senne sploty nocy czesząc pazurami
tkają sieci mgliste
bawią się przekleństwem
krzyki i chichoty dławiąc potajemnie
Brat smutkiem zemdlony
w bór szedł szukać brata
co dzień siódmy z rzędu do domu nie wracał
a gdy słońce zbladło wędrówką znużony
do snu się ułożył w miękki mech wtulony
Ledwo oczy przymknął
ciało do snu złożył
syk przeszył powietrze
a las jakby ożył
Spojrzał w górę młodzian
odskoczył strwożony
nagie bose stópki ujrzał z drzew zwieszone
W białej sukieneczce pośród liści brzozy
dziewczynka bladawa z włosów wiła sploty
Przetarł oczy młodzian w ramię się uszczypnął
spojrzał w górę znowu
dziewki tam nie było
Biały błędny ognik wskazał chłopcu drogę
ścieżka jak wąż kręta wiodła go nad wodę
Pośród fal spienionych łzami mącąc rzekę
patrzyła dziewczynka szafirowym ślepkiem
Przetarł znów młodzieniec oczy drżącą ręką
ślad po dziewce zniknął wiatr kwilił nad rzeką
myśl mu w głowie wilkiem już szaleństwo blisko
słyszy głos zza karku tak szepce dziewczysko:
Uciekaj prześliczny matka ma bez duszy
kto w gąszczu tym zbłądzi świtu wnet nie ujrzy
brata swego nigdy już nie zobaczysz
ciebie też snem wiecznym uśpić chcą poczwary
Horror 2
Przez te puste lasy
Pocieszenie moje daleko jesteś
Daleko
Pękajcie skały
Kładźcie się doliny
Lasy się połóżcie u mych stóp
A ja popatrzę
A ja cię odnajdę
Gdzie jest pocieszenie
Gdzie
Nie jestem kamieniem
I nie jestem wichrem
Czekam ciebie słońce
Otul mnie
Biegną barany rozbrykane pod sufitem. Sieją ciepły owczy czar, obietnicę.
Szczerzą pyszczęta, iskają loczki, raciczki krasne. I szerzą się bezbrzeżnie tu, zanim zasnę.
Przybiegnij krówko, przykicaj kózko, przytruchtaj trzódko.
Wślizgnijcie się gęsiego tu, powolutku.
Uchylcie furtkę mojego mózgu, tuż pod powieczką. Rozsadźcie sztywne żerdzi snów,
stratujcie sztywne żerdzi snów i gatunków.
Chodź do mnie krówko, chodź do mnie kózko i owieczko.
Fruną przez pola miękkie dmuchawce, rozkołysane. Na cienkich łodygach nóg, cichy puch.
Zmieniają w chmurę każdy pagórek i dolinę. Wełniane kalafiory głów w lanolinie.
Chodź do mnie krówko, chodź do mnie kózko i owieczko.
Wpadło mi w morskie oko całkiem rozpasane stado skarpet, szali, czap, nieudziergane.
Czterokopytne tłuste oscypki zakopiańskie. Dwupalczastych rękawiczek raj, zanim zasnę.
Chodź do mnie krówko, chodź do mnie kózko i owieczko.
Maryjano wstawaj rano
Maryjano
Gotuj jajo na śniadanie
Maryjano
Jedno żółte dwa czerwone
Maryjano
To jest moje pocieszenie
Maryjano
Maryjanie nie pleć głupot
Maryjanie
Żadnych jajec nie dostaniesz
Na śniadanie
Ani żółtych ni czerwonych
Maryjanie
Jam jest twoje pocieszenie
Maryjanie!
Biegnę stokrotki białe tańczą u mych stóp bosych
Słońce złociste wstążki wplata w włosy me
Pieśń co pod niebem pląsa i w zielonym lesie
Ofiaruję tobie miły nie zapomnij mnie
Po gorzkich łez jeziorze płynie wątła łódź moja
Niosą ją dzikie fale wicher głucho dmie
Szukam cię w głębinach morza i na szczytach świata
Utraciłam cię mój miły gdzież ty jesteś gdzie
Księżyc spogląda blado smutną pieśń mi niosą ptaki
Widziały cię za lasem lecz nie byłeś sam
Błękitnookie dziewczę wplata w włosy twe kwiaty
To nieprawda gińcie ptaki nie chcę wierzyć wam